WKKDC: Superman. Brainiac

PÓŁWIECZE BRAINIACA

 

Dokładnie pięćdziesiąt lat po debiucie Brainiaca w uniwersum DC Geoff Johns, jeden z najlepszych scenarzystów, jakich ma pod swoimi skrzydłami wydawca, a przy okazji człowiek, który pokazał jak znakomicie potrafi odświeżać skostniałe opowieści o superbohaterach, postanowił przywrócić nam tytułowego złego, jak i miasto Kandor takimi, jakie były przed Kryzysem na nieskończonych Ziemiach. Nie zadowolił się jednak tylko tym. W konsekwencji powstało dzieło, które wywraca życie Supermana do góry nogami, a także, przy całej swej autonomiczności, stanowi wstęp do eventu New Krypton. I, przy okazji, to po prostu kolejny świetny komiks z Człowiekiem ze stali, pokazujący jak dobrze scenarzysta czuje się w opowieściach o nim.

35 lat temu, Krypton. W mieście Kandor zjawia się on, Brainiac, atakuje Kryptończyków i oddziela teren barierą. Zanim ktoś może cokolwiek zrobić po Kandorze zostaje tylko dziura w ziemi…

Czasy obecne. Tajemniczy obiekt zbliżający się do Ziemi sprawia, że Superman po raz kolejny wkracza do akcji. Przybyszem okazuje się być jedna z sond Brainiaca, która po krótkiej walce z Człowiekiem ze stali wyłącza się. W kosmos wysłany jednak zostaje sygnał: udało się zlokalizować Kryptonijczyka. Niestety dla gwiezdnego kolekcjonera, nie udaje się przekazać współrzędnych celu. To jednak rzuca Clarka w podróż mającą na celu odnalezienie Brainiaca. Brainiaca, który okazuje się być kimś zupełnie innym od wersji znanej doskonale bohaterowi. Na jego statku pełnym trofeów brakuje mu tylko jednej rzeczy: ostatniego syna Kryptona. Co wyniknie z ich starcia? I czy Superman będzie gotów na to, co nadciąga?

Geoff Johns to taki komiksowy człowiek orkiestra i jednocześnie swoista złota rączka. Ima się najróżniejszych serii komiksowych i niemal zawsze robi to z sukcesem, tak komercyjnym, jak i artystycznym. Co więcej parę razy udało mu się już odmienić całe uniwersum DC, obecnie zresztą też to robi, za sprawą Odrodzenia i kluczowych dla niego opowieści. Do najważniejszych i najlepszych dzieł przez niego stworzonych wciąż należą jednak przede wszystkim opowieści o Green Lanternie i Supermanie.  Czytelnicy sięgający regularnie po WKKDC mieli już okazję przeczytać świetne albumy Superman: Ostatni syn Kryptona i Green Lantern: Tajna Geneza i każdy, komu się one podobały, będzie z Brainiaca bardzo zadowolony.

Spoglądając na niego trudno nie odnieść wrażenia, że jest do obu podobny pod bardzo wieloma względami – i to wcale nie tymi najbardziej oczywistymi. Podobnie, jak Tajna geneza była wstępem do eventu Blackest Night¸ tak Brainiac stanowi preludium do Superman: New Krypton, pozostając jednocześnie historią autonomiczną i zamkniętą. Poza tym w podobnym stylu, co Ostatni syn odnosi się do filmów z Christopherem Reeve’em – tam fabuła była odbiciem wątków fabularnych pierwszych dwóch filmów Richarda Donnera (Johns w młodości był jego asystentem i co ciekawe zaangażował go do pracy nad tamtym komiksem), tu wygląd postaci, a w szczególności Supermana, jest wzorowany na filmowej klasyce. W przyszłości (a dokładniej w albumie Superman: Tajna geneza) fakt przywiązania do rysów twarzy aktorów stanie się swoistym przekleństwem kreski Franka, tu jednak jest jednym z najjaśniejszych punktów szaty graficznej. W połączeniu z realistyczną i pełną detali kreską i udanym kolorem daje to naprawdę świetny efekt finalny, dobrze pasujący do scenariusza, intrygujący nawet w oderwaniu od niego i autentycznie przyjemny dla oka.

Ale i tak najlepsza jest tu fabuła. Niby prosta, niby serwująca typową akcję, kilka spektakularnych walk, nutę kosmicznej przygody i tym podobne rzeczy, a jednak udana, wciągająca i nie zostawiająca miejsca na nudę. W pewnym momencie następuje zaś wolta, która zmienia wszystko, wywracając życie Supermana do góry nogami i przemianowując kolejny udany komiks rozrywkowy w autentycznie emocjonalny rollercoaster. Czy można nie docenić czegoś takiego? Szczególnie, że mamy tu do czynienie z opowieścią, która zadowoli zarówno długoletnich fanów postaci, doskonale odnajdujących się w jej losach, jak również zupełnie nowych odbiorców.

Jeśli chodzi o dodatki, żal mi braku galerii okładek, tym bardziej, że nie jest ich wiele a są naprawdę udane. Jako ciekawostkę warto także wspomnieć, że jedna z nich (a dokładniej zeszytu 869 Action Comics) została odrzucona ze względu na fakt, że pierwotnie Clark i Jonathan stoją na niej z butelkami piwa w rękach. Za to wypada docenić klasyczny zeszyt Action Comics #242 z 1958 roku, w którym zadebiutował nie tylko Brainiac, ale także po raz pierwszy pojawiło się zabutelkowane miasto Kandor – czyli dwa jakże ważne dla mitologii Człowieka ze stali elementy. Dla fanów Supermana Brainiac to więc absolutne must have, podobnie jak dla miłośników Supergirl, która w tym albumie dostaje całkiem spore pole do popisu. Warto więc po niego sięgnąć, a potem porównać go z animacją Superman: Unbound, będącą jego adaptacją.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Dziękujemy Eaglemoss za udostępnione egzemplarze recenzenckie z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics.

Tytuł: Superman: Brainiac

Scenariusz: Geoff Johns

Rysunki: Garry Frank

Okładka: Garry Frank

Wydawca: Eaglemoss

Data wydania: 2017

Liczba stron: 144

Format: 17,5 x 26,2 cm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: 39.99zł

[Suma głosów: 1, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *