DC Comics novels – Batman: The Killing Joke

Nic dwa razy się nie zdarza?

 

Dobrego żartu nie opowiada się dwa razy – wie to każdy, kto opanował niełatwą sztukę rozbawiania innych ludzi. Niestety, nie wiedzą tego najwidoczniej Christa Faust i Gary Phillips, autorzy powieści The Killing Joke, opartej na (jak łatwo się domyślić) oryginalnej historii o Jokerze, która miała swoją premierę w 1988 roku, choć w Polsce pierwszy raz ukazała się trzy lata później. Choć, jak wiadomo, ludzie zrobią wszystko, jeśli da im się odpowiedni bodziec. Co jest nim w tym konkretnym przypadku? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Żyjemy w świecie kultury remiksu, powtarzalności (czasem niemal idealnej, co widać choćby w ostatnim pełnometrażowym filmie studia Disneya, czyli oczywiście Królu lwie), potrzeby stałego powracania do sprawdzonych rozwiązań. Jednak nawet dla najbardziej oddanych fanów przekazywanie wciąż tego samego w komiksie, reedycji komiksu, serialu animowanym, filmie pełnometrażowym, adaptacji powieściowej czy growej – to po prostu za dużo.

Fabuła The Killing Joke ma kilka poważnych mankamentów, nad którymi nie mogę przejść obojętnie. Przede wszystkim zbyt duża ilość bohaterów-narratorów – to jest główny grzech powieści. Przeskoki narracyjne są tak poważne i tak niezwiązane ze sobą, że odbiorca nie raz i nie dwa ma problem z określeniem, o jakiej postaci w danym momencie czyta. Podobnie jest także z samym stylem – w toku całej adaptacji jest on absurdalnie nierówny i niespójny. Autorzy to posługują się angielskim slangiem z lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych, to znowu przechodzą na całkiem współczesny język. Miałoby to oczywiście sens, gdyby czas akcji rzeczywiście podlegał podobnym zmiennym, jednak tak się nie dzieje, a cały zabieg wydaje się co najmniej nietrafiony i – ponownie – zakłóca lekturę The Killing Joke.

Warto zadać sobie pytanie o to, czy rzeczywiście potrzebujemy znać genezę Jokera, by jego chichot dalej wywoływał gęsią skórkę? Oto i ona: mierny komik, by zapewnić byt sobie, żonie i dziecku, które ma się wkrótce narodzić, decyduje się na popełnienie przestępstwa. Ma tego dokonać razem z członkami gangu działającego w Gotham. Jednak niemal tuż przed planowaną akcją (UWAGA! SPOILER!) kobieta ginie, a jej mąż nie ma już właściwie powodu, by stać się kryminalistą. Gangsterzy zmuszają go jednak do dokonania skoku, co prowadzi do szeregu nieszczęść – najpoważniejszym z nich nie jest wcale to, iż niedoszły złodziej wpada do kadzi z chemikaliami. Gorzej, że w konsekwencji tego zdarzenia rodzi się nowy superantybohater – Joker. Mieszkańcy Gotham, bójcie się!

Abstrahując od przedstawionego powstania Jokera, uważam, że nie – jego geneza wcale nie jest nam potrzebna, gdyż każde nowe wejście złoczyńcy wywołuje pewien dreszczyk grozy i oczekiwania na to, co też tym razem się wydarzy. Jednak skoro już wiadomo, w jakich okolicznościach narodził się sardoniczny kawalarz (choć wersje są co najmniej dwie), to wystarczy i nie ma najmniejszego sensu powielać tej samej historii każdorazowo w nowym medium.

Postać Księcia Zbrodni wciąż inspiruje twórców, to jest stwierdzenie, z którym nie można się kłócić. Ponowne wcielenia antagonisty nieustannie budzą zainteresowanie czytelników i widzów na całym świecie. Świadczą o tym między innymi burzliwe dyskusje prowadzone na stronach fandomów (szczególnie po każdorazowym wydaniu nowego komiksu albo emisji filmu animowanego czy pełnometrażowego, w których pojawia się Joker). Kreatywne i innowacyjne podejście do tego antybohatera byłoby szalenie interesujące, ponieważ jestem pewna, że wciąż jest wiele wątków, które warto byłoby w tym kontekście poruszyć. Jaki był Joker podczas terapii w Azylu Arkham? W jaki sposób przez tyle czasu zdołał oprzeć się lekarzom? Co sprawia, że kolejni złoczyńcy wciąż za nim podążają? Dlaczego, skoro nie może pokonać Batmana (choć to kwestia sporna), nie opuści Gotham i nie przeniesie swej złowrogiej działalności do innego miasta, a może nawet państwa? Czy w Gotham jest coś, co sprawia, że mężczyzna nie może opuścić jego granic? A to tylko niektóre propozycje!

Kończąc dywagacje, należy podkreślić, iż w oryginale The Killing Joke pokazuje karykaturalną, ale nieprzerwaną nić łączącą Jokera i Batmana, udowadniającą, że jeden nie może obyć się bez drugiego, a także – gdyby byli po tej samej stronie – mężczyźni stanowiliby doskonały duet. Bohaterowie zdają sobie sprawę z tego, że ich starcia prowadzą do nieuchronnej kulminacji w postaci śmierci jednego z nich, jednak cała magia oryginalnej historii opierała się na trzymaniu odbiorcy w ciągłym napięciu, na ukazaniu relacji Batmana i Jokera w całej jej mocno niepokojącej okazałości. Tymczasem Faust i Phillips najwidoczniej nie udźwignęli ciężaru adaptacji komiksu, który – choć niepozbawiony wad – trzydzieści lat później wciąż jest interesujący!

W świetle zbliżającej się premiery filmie o Jokerze lektura The Killing Joke może wydawać się trafionym pomysłem, aby przypomnieć sobie genezę najgroźniejszego adwersarza Batmana. Jednak dobrze radzę – nie róbcie sobie tego. Lepiej sięgnąć po oryginalny komiks, który, choć pod koniec lat osiemdziesiątych wywołał falę krytyki, w perspektywie czasu całkiem dobrze się broni.

Autorem powyższej recenzji jest dr Barbara Szymczak-Maciejczyk. Filolog i publicystka, zastępca redaktora naczelnego w czasopiśmie „Creatio Fantastica”, badaczka popkultury; interesuje się zwłaszcza współczesnym wykorzystaniem figur wampira i czarownicy, postaciami kobiecymi w fantastyce i szeroko pojętą grozą. Dysertację poświęciła opisaniu doświadczenia miłości i samotności w prozie kobiecej XX wieku.

Korekta: Marcin Andrys

Serdeczne podziękowania dla Titan Books za udostępnienie publikacji do recenzji.

Tytuł książki: The Killing Joke

Autorzy: Christa Faust & Gary Phillips

Liczba stron: 312

Wydawca: Titan Books

Rok wydania: 2019 r.

Język: angielski

Cena: £7,99 / $12,95

[Suma głosów: 3, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *