WKKDC: Zjawy z przeszłości

HUGO STRANGE POWRACA

 

Na długo zanim Matt Wagner w swojej znakomitej miniserii Batman i ludzie potwory, w Polsce wydanej w tomie Batman: Świt mrocznego Księżyca, zajął się na powrót postacią Hugo Strange’a, powstała ta znakomita opowieść. Owszem, z perspektywy współczesnego, przyzwyczajonego do obecnej komiksowej stylistyki czytelnika może się ona wydawać archaiczna i momentami ciężka w swej naiwności. Jednak jej waga i jakość wciąż robią wielkie wrażenie, choć od premiery minęło 40 lat, a przez ten czas powstało tyle wielkich komiksów z Gackiem. I dlatego właśnie miłośnicy Mrocznego Rycerza koniecznie powinni poznać ten album i przekonać się, dlaczego zyskał on tak kultowy status.

Rupert „Boss” Thorne to jeden z radnych Gotham. Słynący z łapówek i wszelkiej maści nieczystych interesów polityk zdaniem większości rządzi radą miasta, zdaniem niektórych zaś rządzi całym miastem. W jego działaniach przeszkadza mu Batman. Thorne postanawia się go pozbyć, raz na zawsze.

Tymczasem Batman na swojej drodze znów spotyka Hugo Strange’a, wroga, który zginął dawno temu. Jak wrócił zza grobu? I co przyniesie starcie z nim? Gdy Mroczny Rycerz trafia w sam środek coraz bardziej szalonych i niebezpiecznych wydarzeń, rozgrywających się na różnych polach, na jego drodze stają kolejni wrogowie, z którymi będzie musiał sobie poradzić. Joker, Doktor Phosphorus, Kalkulator, Pingwin, Deadshot, Clayface, wszyscy oni chcą tylko jednego – zabić obrońcę miasta…

Historia opowiedziana w Zjawach z przeszłości może nie wydawać się szczególnie atrakcyjna ani odkrywcza. Bo, jak w przeważającej większości komiksów o Batmanie, tytułowy bohater po prostu mierzy się z kolejnymi przeciwnikami, jakich los stawia na jego drodze. Całość ma jednak o wiele większe znaczenie, niż na pierwszy rzut oka – i bez znajomości historii samej serii – widać. Przede wszystkim to właśnie w zebranych tu opowieściach powraca Hugo Strange. Postać obecnie dość dobrze kojarzona ze światem Batmana (była zresztą jednym z istotniejszych bohaterów gry Batman: Arkham City), ale zanim powróciła w zeszycie Detective Comics #471, w serii pojawiła się dokładnie trzy razy: i to tylko w roku 1940. Potem Strange zginął i zniknął z kart opowieści, zdawałoby się na dobre. Tu powraca, towarzyszy mu niejeden czołowy gothamski łotr, a całość wypada naprawdę znakomicie. Lepiej niż można by się spodziewać.

Ale otwierający całość zeszyt wcale tego nie zwiastuje. Mamy idiotycznego przeciwnika, mamy aż nadmierne tłumaczenie w ramkach tego, co dzieje się w kadrach, jakby czytelnik nie potrafił wyczytać niczego z rysunków, mamy też naiwną akcję – czyli wszystko to, co było cechą rozpoznawczą komiksów z tamtych lat. Dalej jednak, kiedy przechodzimy wreszcie do właściwiej opowieści pisanej już przez Engleharta, przybywa mroku, całość staje się poważniejsza, lepiej poprowadzona i przede wszystkim ciekawsza. Autor wprowadza do akcji sporo szaleństwa, nie brak tu elementów zaczerpniętych z horrorów oraz typowo detektywistycznych drobiazgów, mających być przecież wizytówką serii. Scenarzysta nie robi tu, co prawda, wielkiej rewolucji, nie wywraca status quo postaci i nie odmienia ich świata, a mimo to udało mu się stworzyć opierającą się upływowi czasu, całkiem dojrzałą historię, którą wciąż czyta się dobrze i z dużą przyjemnością.

I z jeszcze większą się ogląda. Komu podobają się ilustracje Johna Byrne’a, ten niniejszym albumem będzie zachwycony. I nie chodzi o to, że grafiki utrzymane są w takiej stylistyce jak prace tego artysty. To, co na potrzeby Batmana zrobił Marshall Rogers, tak bardzo przypomina prace kanadyjskiego twórcy, który swoją karierę także zaczynał w latach 70., że można się pomylić. Podobnie czysta kreska, taki sam design postaci, kadrowanie, perspektywa, cieniowanie nawet… Owszem, jest też wiele różnic, jednak to właśnie podobieństwa rzucają się w oczy najbardziej – i wcale nie w negatywny sposób. Do tego dochodzi świetny, klasyczny kolor, który wszystko to znakomicie podkreśla, oraz niezłe wydanie. Tym razem na nas, czytelników, nie czeka co prawda galeria okładek, ale dostajemy za to dziesięć zeszytów głównej opowieści i tradycyjny bonusowy zeszyt ze Złotej Ery Komiksu, tu przedstawiający nam debiut Strange’a.

Fani Batmana koniecznie powinni po Zjawy z przeszłości sięgnąć. To dobry album, i to bardzo, a przy okazji ważny. I nawet po tylu latach czyta się go naprawdę dobrze i wciąż robi spore wrażenie.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Korekta: Aleksandra Wucka.

Dziękujemy Eaglemoss za udostępnione egzemplarze recenzenckie z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics.

Tytuł: Batman: Zjawy z przeszłości

Scenariusz: Bob Rozakis, Steve Englehart, Len Wein, Dennis O’Neil

Rysunki: Marshall Rogers

Okładka: Marshall Rogers

Wydawca: Eaglemoss

Data wydania: 2018

Liczba stron: 192

Format: 17,5 x 26,2 cm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: 41.99 zł

[Suma głosów: 3, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *