WKKDC: Plastic Man. Ścigany

GRANICE PRZEKROCZONE

 

Plastic Man to zdecydowanie największe zaskoczenie WKKDC. I wcale nie mam tu na myśli faktu, że w ogóle wydano jego przygody – w końcu jako bohater nie jest on w naszym kraju prawie w ogóle znany – ale przede wszystkim formę komiksu. Nie wygląda on bowiem jak typowa historia superhero, ba, to cartoonowa opowieść w stylu kreskówek z Cartoon Network, narysowana jak twór przeznaczony stricte dla dzieci, zupełnie odarta z realizmu, za to wciśnięta w ramy surrealistycznego, slapstickowego humoru rodem z początków hollywoodzkich komedii. Kartkując album, którego okładka swoją drogą nie ma nic wspólnego z zawartością (może poza bohaterem), byłem pełen obaw, co z tego wyniknie. I nawet fakt, że opowieść ta zgarnęła pięć nagród Eisnera, w tym: dla najlepszej nowej serii, najlepszej serii dla młodych czytelników i najlepszego scenarzysty/rysownika w kategorii humorystycznej, nie potrafił mnie do końca przekonać. A jednak Plastic Man okazał się całkiem udaną komedią pomyłek, dającą nieco odpoczynku od typowych historii superhero.

Patrick O’Brian. Jako Plastic Man walczy z przestępcami, których wokół pełno i którzy wiecznie coś knują. Nie jest mu jednak trudno przeniknąć do nich, bo potrafi przybrać dowolny kształt – choćby takiego stołu, przy którym gadają gangsterzy. Trudno Plastic Mana też zranić, bo odbija kule, ale czego innego spodziewać się po plastikowym człowieku? Na pewno nie tego, że równie elastyczna, co on sam, jest jego psychika. Kiedy bowiem zasypia – czego boi się równie mocno jak Batman – ulega przemianie w Węgorza, bandytę, jakich sam ściga. Gdy fakt ten wychodzi na jaw, Plastic Man i jego pomocnik Woozy Winks muszą uciekać i udowadniać swoją niewinność, a jak można się spodziewać – nie będzie to łatwe.

Fabuła niczym z Klątwy skorpiona Woody’ego Allena (tylko brakowało, by Plastic Man prowadził śledztwo we własnej sprawie), a wykonanie jak z kreskówek i opartych na produkcjach telewizyjnych komiksów dla najmłodszych. Plastic Man nie jest typowym komiksem superbohaterskim, ba, postać nie jest nawet typowym przedstawicielem DC, które publikowało przecież najróżniejsze opowieści graficzne. I choćby samo to należy docenić. Tym bardziej, że pomysł na takie podejście do materii przygód najbardziej elastycznego z bohaterów nie wydawał się szczególnie odkrywczy. Przecież czytelnicy nie raz już mieli okazję obserwować zderzenia świata herosów z cartoonową rzeczywistością. Niemal dwie dekady temu na amerykańskim rynku pojawił się w końcu Superman & Bugs Bunny, niedawno zaś powstały cztery zeszyty łączące uniwersum DC z uniwersum Hanna-Barbera. Mieliśmy nawet przygody Scooby-Doo czy Flinstone’ów na nowo pisane przez gwiazdy wydawnictwa i pod jego szyldem. A to tylko niektóre przykłady.

Plastic Man różni się jednak od nich wszystkich, bowiem nie łączy w sobie obu konwencji, a skupia się na cartoonowym slapsticku. We wspomnianych powyżej dziełach to superhero najczęściej brało górę, a nawet jeśli nie, oba style mniej więcej się równoważyły. Tu, jeśli już pojawiają się jakieś typowe dla amerykańskiego komiksu środka elementy (a pojawiają, bo gościnnie występuje tu choćby Batman), są one wciśnięte w kreskówkowe ramy. Nawet Marvel nie posunął się tak daleko w swoich komiksach (np. Spider-Ham), gdzie twórcy wykorzystali podobną stylistykę do obśmiania własnych dzieł, a także niejednokrotnie czynili bohaterów świadomych swojej cartoonowości. Tu tego nie ma. Plastic Man i jego świat są tymi realnymi. To, co prawdziwe, wydaje się dziwne i nieprzystające. I takie podejście dobrze pasuje do tego szalonego, zakręconego bohatera.

Aż dziw, że Kyle Baker poszedł w tę stronę, bo materiał źródłowy tego nie zwiastował. Plastic Man, poza absurdalną zdolnością zmiany kształtu i związanymi z tym szczegółami oraz pewną dozą szaleństwa, nie wyróżniał się jakoś szczególnie na tle podobnych opowieści. Wymyślony w 1941 roku, przez DC przejęty w latach 50., gdy pierwotny wydawca jego przygód, Quality Comics, upadł, przez swoją karierę eksplorował niejedną komediową ścieżkę. Ale dopiero w tej opowieści, wydanej pierwotnie w 2004 roku, przekroczył wszelkie granice i wyzbył się resztek przywiązania do realizmu. Wszystko to czyta się naprawdę lekko i przyjemnie, choć komiks nie wolny jest od minusów. Brakuje trochę głębi, całość jest też naiwna – nawet jak na wymogi konwencji. Z drugiej strony to ciekawy hołd dla tego typu opowieści – Plastic Man powiela wszystkie klisze gatunkowe, ale z wprawą i w dobrym stylu. Również pod względem szaty graficznej, jakże barwnej i rzucającej się w oczy.

Całość wieńczy galeria okładek i przedruk pierwszego zeszytu Police Comics, gdzie debiutował Plastic Man. A wszystko to składa się na nietypowy, ale właśnie dlatego warty poznania album. Wprawdzie gdyby podobna historia wyszła pod szyldem np. Cartoon Network, nie zrobiłaby takiego szumu. Jednak jako część uniwersum Batmana, Supermana i reszty bohaterów amerykańskiego wydawcy stanowi prawdziwy ewenement i ciekawostkę, która zaskoczy stałych czytelników, a dla nowych stanie się całkiem atrakcyjną opowieścią nie tylko dla dzieci.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Korekta: Aleksandra Wucka.

Dziękujemy Eaglemoss za udostępnione egzemplarze recenzenckie z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics.

Tytuł: Plastic-Man: Ścigany

Scenariusz: Kyle Baker

Rysunki: Kyle Baker

Okładka: Kyle Baker

Wydawca: Eaglemoss

Data wydania: 2018

Liczba stron: 176

Format: 17,5 x 26,2 cm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: 41.99zł

[Suma głosów: 2, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *