WKKDC: Odważni i niezłomni

DC TEAM-UP

 

Chociaż The Brave and the Bold nie jest tytułem zbyt znanym na polskim rynku, jego znaczenie dla komiksu jest niebagatelne. Zainicjowany w roku 1955 projekt na początku nie wyróżniał się niczym szczególnym, stanowił po prostu kolejną antologię z opowiastkami o różnych bohaterach, jednak wraz z premierą #50 numeru po raz pierwszy w historii komiksu kazano bohaterom dwóm różnych serii działać razem, zapoczątkowując trwającą po dziś dzień tradycję team-upów. Odważni i niezłomni: Władcy losu to album w doskonały sposób korespondujący zarówno z założeniami serii, jak i składający hołd jej samej oraz opowieściom ze Srebrnej Ery. Na dodatek wymyślona przez Marka Waida historia jest ciekawa sama w sobie, a nagromadzenie bohaterów i epickość przedstawionych wydarzeń bardziej przypominają kolejny event, niż jeszcze jeden story arc opowiedziany w ramach danego cyklu.

W trakcie rutynowego kosmicznego patrolu Green Lantern natrafia na unoszące się dwieście kilometrów nad Ziemią zwłoki zastrzelonego mężczyzny. Już samo to brzmi osobliwie, szczególnie, że według danych od wczoraj nie było w tej strefie nikogo, a ciało znajduje się tu zaledwie od dwudziestu minut, kiedy jednak kontaktuje się z Batmanem, przekonuje się, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej. W jaskini człowieka nietoperza znaleziony został identyczny trup – tak samo zresztą, jak w redakcji Daily Planet, na Atlantydzie, w muzeum Flasha i kilkudziesięciu innych miejscach. Wszystkie zwłoki maja takie same rany, wyglądają identycznie i nawet odciski palców posiadają jednakowe. Co to oznacza? Atakowani przez kolejnych wrogów bohaterowie, starają się zbadać pozostawiony przy ciele trop. Śledztwo wiedzie ich w coraz to bardziej niezwykłe miejsca i przecina ich drogi z drogami innych herosów. Supergirl. Lobo. Blue Beetle. Adam Strange. Legion Superbohaterów. Wszyscy oni mają do odegrania swoją rolę, a stawka jest wysoka – w ręce wroga wpadła Księga Losu dająca mu wgląd w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, co może stanowić zagrożenie dla całej naszej rzeczywistości…

Nie będę oszukiwał, choć nazwiska twórców tego tomu brzmiały kusząco, kupiłem go z jednego, konkretnego powodu. A mianowicie dlatego, że był to pierwszy od wielu długich lat na naszym rynku komiks z nową przygodą Lobo. Nieważne, że rola Ostatniego Czarnianina w tych wydarzeniach jest dość marginalna, skoro ten wciąż pozostaje jedną z moich ulubionych postaci, a na dodatek darzę go wielkim sentymentem. Reszta był dodatkiem, przyjemnym, bo przyjemnym, ale jednak dodatkiem. Czy się zawiodłem? Nie, choć ten Lobo nie jest tym cynicznym, brutalnym, wulgarnym i nieznoszącym poprawności politycznej antybohaterem, którego tak polubiłem. To nie on jednak sprawił, że album przypadł mi do gustu, choć oczywiście był miłym akcentem. Władcy losu to po prostu znakomity komiks, choć niekoniecznie dla czytelników, którzy chcieliby od niego zacząć swoją przygodę z uniwersum DC.

Dlaczego? Większość jego wartości bierze się ze wspomnianych wcześniej nawiązań do tradycji serii i komiksów Srebrnej Ery. Team-upy bohaterów tu przedstawione (choć całość opowiada jedną, zamkniętą historię i grono bohaterów rośnie, każdy z zeszytów ma własną, wiodącą w nim parę) zostały ukazane dość klasycznie, herosi są na wskroś pozytywni i z szacunkiem traktują siebie nawzajem. Sami zresztą zostali wykreowani w dość prosty sposób, ich najważniejsze cechy zostały mocno podkreślone, zupełnie jakby każdy z nich był nie tą postacią, która kształtowała się przez lata, a kwintesencją samego siebie – poza Lobo oczywiście (chyba, że potraktować go jako tę jego wersję, okazjonalnie występującą w mainstreamowych komisach).

Nie zawiodą się także ci czytelnicy, którzy liczą na niezłą zagadkę, szybką akcję, pojedynki i spektakularne sceny. Nie zabrakło też humoru, choć nie ma go zbyt wiele, całość zaś podlano solidną porcją drobiazgów dla znających dobrze uniwersum DC. A wszystko to rewelacyjnie zilustrowane przez George’a Péreza, autora rysunków do Kryzysu na nieskończonych Ziemiach, Hulk: Future Imperfect czy Avengers: Ultron bez ograniczeń. Jego klasyczna, pełna detali kreska urzeka i dodaje albumowi bardziej… hmm… tradycyjnego (to chyba dobre słowo) posmaku. Szkoda tylko, że kolor jest dość współczesny – tu, jak zresztą w przypadku innych prac „starych” autorów, najlepiej pasowałaby prosta paleta barw, podkreślająca jedynie całość, a nie żyjąca własnym życiem.

Dodatki? Tradycyjne dla WKKM, czyli galeria okładek, krótka historia wydawania The Brave and the Bold, wprowadzenie mówiące co nieco o poszczególnych bohaterach, a także przedruk wspomnianego już #50 zeszytu serii, gdzie swoje siły łączą Green Arrow i Łowca ludzi z Marsa. Jeśli więc zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po ten komiks, możecie przestać. To bardzo dobra rzecz, momentami wręcz urzekająca, dobrze poprowadzona i zaludniona ciekawymi postaciami (Supergirl kradnie cały show, choć tego bym się po niej nie spodziewał). Warto go poznać, jeśli należycie do miłośników DC.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Korekta: Monika Banik.

Dziękujemy Eaglemoss za udostępnione egzemplarze recenzenckie z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics.

Tytuł: Odważni i Niezłomni: Władcy losu

Scenariusz: Mark Waid

Rysunki: George Pérez

Kolor: Tom Smith

Okładka: George Pérez

Wydawca: Eaglemoss

Data wydania: 2017

Liczba stron: 176

Format: 17,5 x 26,2 cm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: 39.99zł

[Suma głosów: 1, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *