WKKDC: Flashpoint

WSZYSTKO SIĘ ZMIENIA

 

Ile potrzeba zeszytów by wywrócić całe komiksowe uniwersum do góry nogami? 10? 12? A może całego, rozpisanego na lata, runu? Geoffowi Johnsowi wystarczyło pięć standardowej długości numerów by to osiągnąć, a zarazem stworzyć jeden z najlepszych eventów w dziejach DC (dla mnie osobiście zaś najlepszą historię o Flashu, jaka powstała). Bo dokładnie tym jest Flashpoint: Punkt krytyczny, niepozorną opowieścią, która doskonała tego, czego nie potrafiły wszelkie Kryzysy – połączyła wagę wydarzeń z naprawdę znakomitą, nieoczywistą treścią, której skutki po dziś dzień są nie tylko wyraźne w świecie DC, ale także, a może przede wszystkim, wciąż są rozwijane i pokazują, jak wiele kryło się jeszcze za kurtyną.

Barry Allen. Flash. Pewnego dnia widzi, że zmieniło się całe jego życie. Matka, która nie żyje od lat, nagle wraca jakby nigdy nie zniknęła z tego świata, a ukochana tkwi w objęciach innego. To jednak dopiero początek, bo cała planeta okazuje się być pogrążona w chaosie, gdy Amazonki stają do walki z mieszkańcami Atlantydy, niszcząc Europę. Bohaterów, których Barry znał, nie ma –  pozostał tylko Batman, ale nie dość, że jest brutalny, jak nigdy dotąd, to jeszcze za maską skrywa się Thomas Wayne, który w ten sposób mści się za śmierć syna. Próbując zrozumieć co się dzieje, Barry odkrywa, że otaczający go świat wcale nie jest alternatywną rzeczywistością, ani niczym w tym stylu. Zaczyna się walka o przetrwanie i odzyskanie tego, co uważa za własne życie…

Oczywiście to, co napisałem na wstępie na temat Flashpointu to zaledwie część rewolucji, którą wywołuje. Bo ta pięcioczęściowa opowieść miała za zadanie doprowadzić do końca wszystkie wątki wcześniejszego uniwersum DC i zarazem dać podwaliny dla nowego, jakże odmienionego świata. Wydarzenie to nie tylko więc ukształtowało cały komiksowy wszechświat na lata, wprowadzając zmiany porównywalne chyba tylko z Kryzysem na nieskończonych Ziemiach, ale też i otworzyło twórcom furtkę do snucia historii pozbawionych brzemienia wielu wątków namnożonych nie tylko przez lata, jakie minęły od ostatniego Kryzysu, ale i właściwie od samego początku istnienia wydawnictwa. Część fabuł przestała obowiązywać, niektóre dotąd niekanoniczne weszły do głównego nurtu, a całość miała zostać po raz kolejny ujednolicona i oczyszczona, tym razem pod szyldem New 52. Z tym ujednoliceniem bym się spierał, bo zważywszy na to, że Flashpoint wymazał dekadę z życia herosów, timeline niektórych wydarzeń i związki między herosami są dziwne, niemniej to już wina autorów, którzy przejęli pisanie regularnych serii od tego momentu. Wszystko co zrobił Johns w swojej historii jest jak najbardziej spójne i przemyślane. A twórca w autentycznie urzekający sposób bawi się bohaterami.

Thomas Wayne Batmanem, cierpiącym po śmierci synka szaleńcem, gorszym od własnych wrogów? Matha Wayne Jokerem? Superman jako wynędzniały tchórz, który zamknięty zaraz po wylądowaniu na Ziemi nigdy nie widział nawet człowieka? Element Woman jako upośledzona psychicznie dziewczyna? Wonder Woman szaloną psychopatką? To tylko niektóre z przykładów wywrócenia statusu quo herosów przez scenarzystę, który do mainstreamu przeniósł to, z czego słynie imprint Elsewolrd. Ciekawe jest też samo osadzenie Flasha w roli głównego rozgrywającego: z jednej strony to nie oczywisty bohater do wielkich eventów, z drugiej kto inny może odmienić linię czasową, jak nie on? Owszem, parę postaci by się znalazło, ale Johns po szkarłatnego sprintera sięgnął z konkretnego powodu – to właśnie on zapoczątkował w latach 50. XX wieku powrót dawnych herosów na strony komiksów.

Z połączenia tego wszystkiego zrodziła się zaskakująca, emocjonująca, momentami także wzruszająca opowieść, której akcja pędzi na złamanie karku, ale jednocześnie potrafi zatrzymać się na chwilę, byśmy mogli docenić spokojniejsze, bardziej nastrojowe momenty. Jest tu też świetny klimat, niezła psychologia i naprawdę dobrze poprowadzona opowieść, która podąża ścieżkami nie wiodącymi nas do happy endu, a którą – o dziwo – da się czytać niezależnie od stopnia znajomości przygód bohaterów biorących w niej udział. Do tego w parze ze świetną fabułą idą także doskonałe ilustracje w wykonaniu Andy’ego Kuberta – kreska jest czysta, wyrazista, pełna detali, ale jednocześnie dostatecznie lekka i dynamiczna. Uzupełniona naprawdę dobrym kolorem, wpada w oko i znakomicie oddaje wszystko to, co Johns chciał przekazać swoim scenariuszem. Całość została wzbogacona zeszytem Flasha z debiutem Odwrotnego Flasha i tradycyjnie dla WKKDC całkiem dobrze wydana w atrakcyjnej cenie. Kto nie czytał, a chce poznać jedną z najlepszych współczesnych opowieści DC, na pewno będzie Flashpointem usatysfakcjonowany.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Korekta: Aleksandra Wucka.

Dziękujemy Eaglemoss za udostępnione egzemplarze recenzenckie z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics.

Tytuł: Flashpoint: Punkt krytyczny

Scenariusz: Geoff Johns

Rysunki: Andy Kubert

Okładka: Andy Kubert

Wydawca: Eaglemoss

Data wydania: 2018

Liczba stron: 176

Format: 17,5 x 26,2 cm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: 41,99 zł

[Suma głosów: 1, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *