Uniwersum DC – Odrodzenie

JOHNS KONTRA MOORE – POLEMIKA CZY PRZEPYCHANKA?

 

Kiedy patrzę na wszelkie marvelowskie eventy, restarty serii, tworzenie najróżniejszych alternatywnych rzeczywistości i wszelkie inne podobne zabiegi, jedyne co przychodzi mi do głowy. to że wydawca chwyta się brzytwy. Liczy się nie opowieść, a przyciągniecie do tytułów czytelników – nowych i starych. Nieważne co, nieważne jak, byle puchły portfele prezesów, a biznes kręcił się dalej. Czy DC jest od tego wolne? Nie (jaka branża jednak utrzymałaby się bez pieniędzy?), niemniej podobne zabiegi stosuje niezwykle rzadko. I jednocześnie nie odwraca ich tak, jak Marvel, wyciskając najwięcej z tematu, jak to tylko możliwe. Wielką rewolucją okazała się historia Flashpoint, gdzie przez działania Flasha zmieniona została linia czasowa, a kiedy spróbował ją naprawić, nasza rzeczywistość nie wróciła już na dawne tory. Bohaterowie zostali odmłodzeni, zniknęła część ich przeszłości – brzemienia wynikającego z kilkudziesięcioletniego wydawania poszczególnych cykli – niektóre wątki spoza kontinuum zostały nagle włączone do głównego nurtu. Wywrócono także do górny nogami status quo postaci, a całość uczyniono atrakcyjnym dla nowych odbiorców. Jednakże gdzieś tam w umyśle Geoffa Johnsa kiełkował pomysł mający ukazać, że za tym wszystkim kryje się coś więcej. Coś, co swoimi korzeniami sięga do początków Mrocznej Ery Komiksu i ma przywrócić na łamy opowieści obrazkowych bohaterów niewidzianych (jeśli nie liczyć prequeli z ich udziałem) od niemalże trzech dekad. Teraz nadszedł czas, by zacząć powoli wcielać go w życie.

Wkrótce po Wojnie Darkseida i śmierci Supermana świat bohaterów staje w obliczu kolejnego kryzysu, z tym, że nikt nie jest świadomy tego, co się dzieje. Nikt z naszego świata. Wally West, Kid Flash, o istnieniu którego wszyscy zapomnieli, a który pozostaje uwięziony poza znaną nam rzeczywistością, wie, że to, co obecnie się dzieje, nie jest wcale konsekwencją Flashpointu. Gdzieś działały pewne potężne siły, które wówczas wkroczyły do akcji. Z jakiegoś powodu ktoś odebrał bohaterom dekadę życia, ale dlaczego to zrobił? Chwila poznania prawdy zbliża się wraz z winnymi tego stanu rzeczy, a Wally nie jest w stanie nikogo przed tym ostrzec. Próbuje wyrwać się ze swojego więzienia, jednak brak łącznika z tym światem sprawia, że nie jest w stanie pojawić się na Ziemi na dłużej…

Być może i bohaterowie DC nie mają pojęcia kim są ich przeciwnicy (o ile w ogóle można ich określić tym mianem, bo na razie nie wiemy nic o motywach, którymi się kierowali), ale czytelnicy już tak. Przynajmniej ci, którzy czytali legendarnych już Strażników Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa. O powstałym w roku 1986 dziele powiedziano już wiele, chyba wszystko, co było możliwe, warto więc tylko przypomnieć, że zmieniło ono świat komiksów na zawsze. Razem z Powrotem Mrocznego Rycerza zapoczątkowało poruszanie w opowieściach obrazkowych tematów trudnych, kontrowersyjnych i wymagających, a także skupienie się na wiernym oddaniu psychologii postaci. Bohaterowie tam ukazani, jak uważał wydawca, nie nadawali się już do ponownego użytku, po liftingu jaki zaserwował im scenarzysta. Jednak popularność tej historii doprowadziła do stworzenia opowieści z młodych lat tych herosów (a może lepiej byłoby nazwać ich antybohaterami?), a teraz Johns robi wszystko, by przywrócić ich i dopowiedzieć ciąg dalszy ich losów. Tylko po co właściwie to robi?

To dość zasadnicze pytanie. Czy prowadzi z Alanem Moore’m swoistą przepychankę, chcąc udowodnić, że „dziecko”, niczym w psychologicznym konflikcie, może dobrze – albo po prostu na własnych zasadach – kontynuować spuściznę „ojca”. A może chce oddać mu hołd i dać drugie tchnienie bohaterom, których sam uwielbia, wchodząc w dialog z autorem pierwowzoru? Każdy oceni to przez pryzmat własnej wrażliwości, ważne jest to, że Johns podchodzi do tematu z szacunkiem, choć jednocześnie w typowy dla siebie, pełen fajerwerków sposób. Taki już jednak los współczesnych komiksów głównonurtowych – są tym samym, czym kinowe hity epatujące efektami specjalnymi. Ważne, że w Odrodzeniu mamy coś ponad to, zaserwowane w naprawdę dobrym stylu.

Jednakże sam komiks, świadomie to czy nie, stawia też inne, intrygujące pytanie nie tyle związane z fabułą, ile z całym biznesem, którego jest częścią. A mianowicie czy to Strażnicy ukradli dekadę życia naszym bohaterem, czy może to nasi bohaterowie zmarnowali trzy dekady, jakie minęły od rewolucji Moore’a, nie podążając ścieżką, którą przetarło im to dzieło? Mało jest bowiem współczesnych albumów środka z ambicjami. Próby rewolucji od dawna wydają się bezzasadne, bo wydawcy znów hołdują wiecznie popularnemu podejściu, że lepiej inwestować w bezpieczne, najczęściej nijakie opowieści, niż ryzykować. Dlaczego, skoro Moore i Miller udowodnili, że ich podejście także gwarantuje sukces, również ten artystyczny? Choćby dlatego, że przeciętny czytelnik, nastawiony na widowiskową akcję, nieodmiennie boi się ambicji i głębi. Wychodzi więc na to, że równie mocno to odbiorcy zmarnowali poststrażnikowe trzy dekady, o czym doskonale wie Johns.

Dlatego też w jego dziele o rewolucji nie może być mowy. Rewolucją nie będzie przywrócenie Strażników ani też sama fabuła z nimi związana – bez Moore’a to niemożliwe. Johns zresztą nie dąży do tego, skupia się na niezłej akcji i kilku intrygujących pytaniach, które stawia przy okazji, ale na tym kończy. Odrodzenie to dobry komiks, nawet bardzo, z tym że pozbawiony czegoś ponad to. Czy historie o Strażnikach można zrobić bez ambicji i psychologicznej głębi? Johns najwyraźniej próbuje udowodnić, że tak i chociaż jestem sceptycznie nastawiony do tego typu zabiegów, jednocześnie nie mogę doczekać się, co z tego wszystkiego wyniknie. Mam tylko nadzieję, że rozrywka, jaką oferuje ten album, zachowa podobny poziom, kiedy nadejdzie czas rozliczenia i odpowiedzi.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Korekta: Monika Banik.

Uniwersum DC – Odrodzenie

Scenariusz: Geoff Johns

Rysunki: Gary Frank, Ethan Van Sciver, Ivan Reis, Phil Jimenez

Kolor: Brad Anderson, Jason Wright, HI-FI, Gabe Eltaeb.

Okładka: Gary Frank

Wydawca: Egmont

Data wydania: 2017

Liczba stron: 96

Format: 180 x 275 mm

Oprawa: twarda z obwolutą

Druk: kolor

Cena: 69.99zł

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *