Through The Looking Glass

Autorem recenzji jest Marek Kamiński. Więcej o nim dowiecie się tutaj.

Czarny nietoperz ku białemu królikowi. Recenzja komiksu „Batman: Through The Looking Glass” plus o Szalonym Kapeluszniku słów kilka

                                                                                    Batman_Through_The_Looking_Glass_00

Weź niskiego mężczyznę, ubierz w przesadzony cylinder, wzoruj jego wygląd i pseudonim na postaci z książki dla dzieci, ale daj mu w ręce broń i filiżankę herbaty, obdarz niestabilnością psychiczną i niezdrowym zainteresowaniem wspomnianą książką. Postaw naprzeciw mężczyźnie w kostiumie nietoperza.

Oto przepis na Szalonego Kapelusznika. Oryginalny (jeżeli tak nazwać postać, która wygląd i kryminalną ksywkę przejęła w całości od jednego z bohaterów książki Lewisa Carrolla pt. „Przygody Alicji w Krainie Czarów”) przestępca, który niewątpliwie wzbogacił galerię wrogów Batmana. Został on wymyślony przez twórców Batmana, Boba Kane’a i Billa Fingera, debiutując w 1948 roku (zaledwie 9 lat po debiucie Człowieka-Nietoperza) w 49 numerze komiksu „Batman”. Mad Hatter to alter ego Jervisa Tetcha, miłośnika kapeluszy i obu książek Lewisa Carrolla o przygodach Alicji, próbującego kontrolować umysł ludzki za pomocą urządzeń własnej roboty lub narkotyków. W niektórych interpretacjach tego antagonisty przypisuje się mu skłonności pedofilskie (o co zresztą podejrzewano Carrolla z uwagi na jego przyjaźnie z dziewczynkami). Jedno z najnowszych wystąpień Kapelusznika znajdziecie w mocno nietypowym komiksie z 2012 roku: „Batman: Through The Looking Glass”, który, dzięki uprzejmości sklepu ATOM Comics oraz mojego kolegi, trafił w me łapska do przeczytania i do recenzji.

                                                                                     Batman_Through_The_Looking_Glass_01_eng

Czemu to komiks niestandardowy, można spytać. Historia zaczyna się przecież dosyć typowo: pierwsze kadry opowieści pokazują nam toczoną w batjaskini rozmowę Alfreda z Batmanem, zmęczonym (kac-morderca?) po przyjęciu z poprzedniego dnia, na które udał się jako Bruce Wayne. Z lektury gazety bohater dowiaduje się on o zamordowaniu Dunphreya Tweedle, jednego z czołowych polityków Gotham City, który był akurat na tym samym przyjęciu. Zaintrygowany Batman postanawia zbadać sprawę, w czym pomaga mu przyjaciółka z dzieciństwa imieniem Celia. Wszystko brzmi jak kolejna zwykła detektywistyczna sprawa kryminalna… Gdyby nie fakt, że wspomniana dziewczynka, która nagle pojawiła się w jaskini, nie żyje od wielu lat, zaś na stół przed Bruce’em wskakuje gadający biały królik w ciuszku i z zegarkiem w łapce, martwiący się, że się spóźni…

OK, to już wiemy, dlaczego ta przygoda Człowieka-Nietoperza będzie osobliwa. W uproszczeniu, można by rzec, że opowieść przedstawia się jak jeden wielki crossover przygody Batmana i „Przygód Alicji w Krainie Czarów”, co już właściwie dosadnie sugerują: tytuł (nawiązujący do drugiej części opowieści o Alicji: „Through the Looking-Glass, and What Alice Found There”) oraz okładka (na której oprócz Batmana pojawia się Mad Hatter). Zatem przez prawie całą opowieść Mroczny Rycerz podąża w towarzystwie Celii (Zagadka: czy Celia jest halucynacją Batmana wynikającą z: A) chronicznego zmęczenia, B) nadużycia na przyjęciu dziwnych alkoholi, C) zatrucia na imprezie sałatką, do której zamiast pieczarek wkrojono halucynki, D) a może jest duchem jak z „Opowieści Wigilijnej”?) tropem białego królika, zbierając kolejne ślady, powoli odkrywające karty zabójstwa Dunphreya Tweedle. Z kolei za Mrocznym Rycerzem zmierzają Alfred i Robin, zaniepokojeni zachowaniem bohatera. Dwaj sojusznicy Bruce’a dyskutują między sobą, czy ich przyjaciel postradał zmysły (temat wcale nie nowy, jeśli chodzi o Batmana; chociaż dobrym powodem do rozważań jest fakt, że ten nagle widzi gadające króliki i zmarłe koleżanki, sztuk po jednej). Historia dzieje się na granicy fikcji i rzeczywistości, gdzie w pełni realnymi momentami są sceny, gdy Robin i Alfred omawiają całe to zdarzenie. Wędrówka Bruce’a dostarcza świetnych wrażeń estetycznych, zwłaszcza gdy obserwujemy mieszanie się świata realnego z tym fikcyjnym. Szczególnie zapadł mi w pamięć Mors (ang. Walrus), w rzeczywistości mężczyzna nazwiskiem Russwall, i wizualne przenikanie się na kilku kadrach fikcyjnego antropomorficznego morsa rodem z drugiej książki o przygodach Alicji z rzeczywistym wąsatym mężczyzną – znakomity zabieg graficzny, nie jedyny, ukazujący, że w tej odjechanej podróży Batmanowi udaje się przebić do rzeczywistości.

                                                                                       ttlg057

W tym miejscu nie powstrzymam się przed dygresją do słownej gry Russwall – Walrus. Takich szarad słownych jest w historii jeszcze trochę, np. towarzysz Russwalla nazywa się Carpenter (dosyć znane w Ameryce nazwisko, słowo oznacza cieślę, a towarzysz morsa w książce o Alicji to właśnie cieśla – nawiązanie zarazem proste i genialne). W komiksach o Batmanie również można spotkać pewnego rodzaju związki słowne imion/nazwisk postaci, np.:

a) Harvey Dent (Two-Face): słowo dent w tłumaczeniu na polski oznacza wgniecenie, uszczerbek, szczelinę, co koresponduje z tragedią, jaka spotkała Harveya – połowa jego twarzy została oblana przez przestępcę kwasem, tworząc fizyczny i psychiczny uszczerbek na zdrowiu, przyczyniając się do przemiany mężczyzny w gangstera o pseudonimie Dwie Twarze.

b) Victor Fries (Mr. Freeze): jego nazwisko fonetycznie wymawia się tak samo jak „freeze”.

c) Edward Nigma (The Riddler): jako że postać ta ma obsesję na punkcie zagadek i szarad, tajemnica jest w sposób dosłowny wpisana w jego personalia, bowiem łącząc inicjał jego imienia z nazwiskiem, dostaniemy „enigmę”.

                                                                                      ttlg058

Wróćmy do komiksu. Łatwo zauważyć, że jest on wręcz naszpikowany nawiązaniami do kultowych książek Lewisa Carrolla: oprócz wspomnianych wyżej gier słownych z nazwiskami spotykanych postaci, wyliczankę możemy zacząć już od wyglądu i personaliów zabitego polityka (i faktu, że miał brata bliźniaka), gadającego królika (obowiązkowo w kolorze białym i z zegarkiem w łapce), poprzez Celię – zarówno jej imię (które jest anagramem imienia Alice), jak i wygląd (ubrana jest bowiem w charakterystyczny strój bohaterki książek Carrolla) – na oponencie Batmana skończywszy (a to nie koniec nawiązań). Zachęcam, by Czytelnik sam wyłapał wszystkie smaczki, a jest ich naprawdę sporo. Za historię i te nawiązania chapeau bas (jakże adekwatne powiedzenie*, biorąc pod uwagę, z kim mierzy się tu Batman) dla Bruce’a Jonesa, scenarzysty znanego choćby z serii: „Nightwing”, „Man-Bat” i „Sandman” wydawnictwa DC Comics lub „The Incredible Hulk” Marvela.

Skoro już nawiązywać do Alicji w Krainie Czarów, to nie mogło zabraknąć Szalonego Kapelusznika. I tak, w toku śledztwa Człowiek-Nietoperz trafia w końcu do sklepu z kapeluszami Jervisa Tetcha, który objawia się Batmanowi z początku na… wielkim grzybie, niczym Pan Gąsienica palący sziszę i czekający na Alicję. Tetch nosi (a jakże!) cylinder, tutaj mocno wygnieciony, jakby uginający się z wielkości, a jego spodnie przypominają niegdyś popularne „dzwony”. Z wyglądu i grymasów twarzy oraz z kolorystyki (w jego ubiorze dominuje zieleń, na obrazie z obwoluty komiksu jest niemal w całości pomalowany na zielono, poza muszką) Kapelusznik oglądany na niektórych ilustracjach przywodzi na myśl strzegącego złota irlandzkiego leprechauna, tego z serii komediohorrorów z Warwickiem Davisem w roli głównej, lub pospolitego draba (zwłaszcza na pierwszym rysunku, na którym siedzi na olbrzymim grzybie). Chwilami można pomyśleć, że lepiej byłoby, aby na tego Kapelusznika nie natrafić nocą w ciemnej uliczce. Zwłaszcza jeśli jesteś dziewczyną idącą na bal przebierańców w stroju Alicji w Krainie Czarów. Lub jeśli nosisz na co dzień podobne ciuszki.

                                                                                          ttlg064

Od strony graficznej, „Batman: Through The Looking Glass” jest zilustrowane perfekcyjnie w klimacie całej historii. Rysunki idealnie oddają charakter tego, jak w głowie oszołomionego Batmana miesza się fikcja z rzeczywistością. Znajdziemy tam np. windę na plaży, zegar w drzewie, gumową rękę herosa. Występują częste niekonsekwencje w rozmiarze i proporcjach postaci (np. buty Mad Hattera na jednym rysunku długie niczym buty disneyowskiego Goofy’ego, na innym krótsze, podobnie uszy na kostiumie Mrocznego Rycerza); postaci na różnych rysunkach mniej lub bardziej przypominają przypisane im odpowiedniki z Krainy Czarów. Niektóre ilustracje bohaterów zrobione są w iście kreskówkowym stylu (skojarzenia z „Looney Tunes” będą na miejscu). Wszystko to podkreśla oniryczną atmosferę komiksu. Odpowiedzialnym za tę rysunkową psychodelę jest Sam Kieth, znany głównie jako twórca komiksu „The Maxx” z lat 90., ponadto ilustrator np. mini-serii: „Batman: Secrets”, „Arkham Asylum: Madness”, crossovera „Batman/Lobo: Deadly Serious” i innych komiksów, czy to z DC, Marvela, czy innych wydawnictw (np. dla Dark Horse Comics zilustrował w 1990 „Aliens: Earth War”). Część osób na pewno przyczepi się do estetyki rysunków i wyglądu różnych postaci (przeczytałem w jednej z recenzji tego komiksu, że rysunki wyglądają, jakby ilustrator tworzył je, będąc pod wpływem halucynogenów – chwilami ciężko nie przyznać racji tamtemu recenzentowi), ale uważam, że tę historię należało zilustrować z odpowiednim poziomem abstrakcji, więc Kieth był tu jak najbardziej słusznym wyborem. Osobiście, graficznie komiks kojarzy mi się z ilustracjami Teda McKeevera do historii „Maszyny” z 75 numeru polskiej edycji „Batmana” ze św. pamięci wydawnictwa TM-Semic.

Warto zauważyć, że historia podzielona jest na 5 rozdziałów, zaś na końcu wydania zamieszczono kilka ilustracji wyglądających jak okładki do poszczególnych części. To sugeruje, jakoby całość miała być początkowo wydana w kilku częściach, ale z niewiadomych przyczyn z tego zrezygnowano. Może miało to znaleźć się w „Batman Confidential”,zważywszy na to, że: wspomniana seria przedstawiała na nowo pierwsze starcia Mrocznego Rycerza z niektórymi jego przeciwnikami (podczas gdy w fabule omawianej opowieści Jervis Tetch i Batman spotykają się po raz pierwszy), zaś w numerach 40-43 w 2010 roku pojawiła się historia autorstwa Sama Kietha (czemu by więc nie zaproponować Kiethowi napisania kolejnej historii dla tej serii?), więc „Batman: Through The Looking Glass” pasowałby jak ulał do komiksów z cyklu „Confidential”. Poza tym, można by się spierać, czy to starcie Batmana i Mad Hattera można zaliczyć do kanonu komiksowego. Mamy tam nastoletniego Dicka Graysona w roli Robina, więc sugeruje to wczesne lata działalności Mrocznego Rycerza w Gotham City. Ciężko jednak tę historię ulokować w kontinuum. Wiele osób sugeruje, że komiks ten znajduje się poza oficjalną osią czasu. Jako ciekawostkę dodam, że według Collina Colshera, twórcy znakomitej strony internetowej http://www.therealbatmanchronologyproject.com, „Batman: Through The Looking Glass” należy zaliczyć do nieoficjalnego tzw. „Kieth/Jones-verse” (zainteresowanych odsyłam do komentarza).

                                                                                         ttlg091

Komu można polecić ten komiks? Na pewno miłośnikom książek Lewisa Carrolla, ci będą wniebowzięci mnogością ułożonych przez Bruce’a Jonesa nawiązań do obu „Przygód Alicji… i całą historią. Jeśli chodzi o fanów Batmana, na pewno warto, by z tym komiksem zapoznały się osoby, które są znudzone niektórymi standardowymi historyjkami o detektywie w kostiumie nietoperza i chciałyby od czasu do czasu świeżej, odmiennej historii – najlepiej takiej rozgrywającej się na pograniczu jawy i snu/halucynacji. Zwolennicy stylu Sama Kietha będą zachwyceni opowieścią zilustrowaną w jakże ciekawy i często humorystyczny sposób (to zdziwienie rysujące się na  kilku ilustracjach na twarzy Batmana – bezcenne). Jeśli znasz Batmana, ale nie znasz „Przygód Alicji w Krainie Czarów – będzie to dla Ciebie mocno niestandardowa opowiastka. Ale zaryzykuj, spróbuj sięgnąć po ten komiks, później po książkę Lewisa Carrolla (lub na odwrót), a może opowiastka wciągnie Cię tak, że tym śmielej podążysz w dwie wciągające podróże za Białym Królikiem…

* Jeśli zastanawiasz się, czemu to powiedzonko jest adekwatne, znajdź jego tłumaczenie na język polski. 🙂 

                                                                               Banner ATOM

Serdeczne podziękowania dla sklepu ATOM Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku, recenzowany komiks możesz kupić na tych podstronach sklepu: wersja w miękkiej oprawie lub wersja w twardej oprawie.

Batman: Through The Looking Glass

Scenariusz: Bruce Jones

Rysunki: Sam Kieth

Tusz: Sam Kieth

Kolory: David Baron

Liternictwo: Steve Wands

Okładka: Sam Kieth

Data wydania: Styczeń 2012 r.

Papier: kredowy

Druk: kolorowy

Stron: 112

Cena okładkowa: $22,99 (USA)

[Suma głosów: 3, Średnia: 4.7]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *