Harley Quinn. Kobieta ofiarna

Oślepiający blask romantyzmu

Hype na punkcie Harley Quinn i jej relacji z Jokerem, jaki wzmógł się po premierze filmu „Suicide Squad” (2016), idealnie obrazuje problem z oceną tej postaci – podobnie jak i fakt znajdowania się tej dwójki w różnorakich fanowskich rankingach komiksowych par/kochanków. Harley jest w nich postrzegana głównie jako głupiutka trzpiotka na zabój zakochana w Jokerze i tkwiąca z nim w „związku”, a kolejni twórcy (czy to komiksów, gier czy filmów) położyli bardzo duży nacisk na seksualizację jej wizerunku.

Wystarczy zwrócić uwagę właśnie na jej rolę we wspomnianym filmie i to jak prowokująco jest ubrana. Tym bardziej, że Harley (zgodnie z dużą dozą dziewczęcości i dziecinności cechujących tę postać) nie do końca wydaje się zdawać sobie sprawę z tego, jak działa na mężczyzn, co ładnie obrazuje scena przebierania się z więziennych ciuchów z tej samej produkcji. A choć rola Jokera w filmie jest dość ograniczona (a fatalnie gra go Jared Leto), to i w nim bardzo wyraźnie widać dysfunkcjonalność ich relacji. Uwiedziona Harley daje się Jokerowi torturować, wrzucić do kadzi z chemikaliami, dając się do bladego klauna upodobnić, a także jest przez niego bardzo zaborczo traktowana jako własność, coś czego/kogo wolą może zarządzać i kontrolować (co widać w filmowej scenie z baru czy oskórowaniu żywcem mężczyzny, który zaczął z nią flirtować w komiksie „Joker” (2008) duetu Azzarello i Bermejo). Co nie przeszkadza Harley być ślepo w niego wpatrzoną i uważać, że ten ją kocha.

Pomimo wielu wad jakie ma filmowy „Suicide Squad”, to akurat obecna w nim wizja relacji Harley-Joker jest dość podobna temu, jak widzieli ją twórcy Quinn, czyli Paul Dini i Bruce Timm w 1992 roku w animacji „Batman: The Animated Series”; pominięto w ten sposób zasadniczo jakikolwiek rozwój tej postaci od momentu jej powstania, wybierając jej najbardziej powierzchowne i oczywiste cechy. Również i w B:TAS doktor psychiatrii ulega czarowi psychopaty – początkowo lituje się nad nim, słysząc opowieść o nieszczęśliwym dzieciństwie i tym, jak to na niego wpłynęło. Bardzo wyraźnie już na początku historii relacji Quinzel z szaleńcem widać mieszankę syndromu Nightingale z syndromem sztokholmskim. Joker na starcie terapii sprytnie zaczyna manipulować kobietą, wzbudzając w niej matczyne uczucia i przywiązanie, które, z czasem, przeradza się w niezdrową fascynację. Później, na przestrzeni wielu odcinków kreskówki i tomów komiksu, Harley uczestniczy w akcjach Jokera w podwójnej roli – jako wierna i niekwestionująca jego wyborów pomocnica oraz pierwsza osoba, na której ten się wyżywa w razie niepowodzeń.

Co najgorsze, Harley wydaje się nie być świadoma tego, w jak toksycznej i niszczącej relacji się znajduje. Wielokrotnie bita, upokarzana, okaleczana, zawsze wracała do swojego prześladowcy, „mistah J”. Raz otrzymała od niego bukiet róż z wiązką dynamitu w środku i ledwie przeżyła eksplozję, co skwitowała stwierdzeniem, że jej wybrany ma „problemy z zaangażowaniem”. Innym razem Joker zwabił ją do rakiety-pułapki i wystrzelił – jak sam mówił, tylko dlatego, że tak bardzo mu na niej zależy, nie mógł przecież pozwolić, żeby uczucia rozpraszały go i przeszkadzały w zabiciu Batmana. Batmana, który jest kolejną bardzo znaczącą postacią w relacji Harley i Jokera. Stanowi on niejako figurę Ojca, który łapie i karze swoje niegrzeczne dzieci (Jokera i Harley), a z drugiej strony jest istotą, na punkcie której Joker ma obsesję, jest mu najbliższa, jest jego antytezą i powodem istnienia – i o tę pokręconą, nieosiągalną dla nikogo więź Harleen jest zazdrosna.

Dlatego też wpada na pomysł, który pozwoli jej upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – decyduje się zabić Batmana dla Jokera, czym jednocześnie w sposób ostateczny udowodni ukochanemu, że go prawdziwie kocha, i pozbędzie się jedynego realnego rywala do jego serca i umysłu. Ten plan i jego egzekucja przedstawione są w komiksie „Mad Love”. Tam właśnie Harley, po kolejnym odrzuceniu awansów (słynne Don’t you wanna rev up your Harley?) przez Jokera i po tym, jak ten wrzuca ją do piwnicy z hienami, żeby nie zaprzątała mu głowy głupotami, decyduje się zabić Batmana. Udaje jej się złapać superbohatera w śmiertelną pułapkę, ale ten zaczyna poddawać w wątpliwość to, czy Joker na pewno się ucieszy z takiego prezentu, ba, Bruce otwarcie wyśmiewa jej romantyczną wizję miłości, co Harley ze zgrozą komentuje: „Nigdy wcześniej nie słyszałam, żebyś się śmiał”. Reszta epizodu przebiega tak, jak można się było spodziewać – na miejsce przybywa wściekły klaun, który wyrzuca kobietę przez okno za to, że ośmieliła się spróbować zabić Batmana; ten zaś wyswobadza się i ucieka, a Harley trafia do Arkham. Tam, wściekła na Jokera postanawia z nim skończyć… do momentu, kiedy nie zauważa róży i kartki „Wracaj do zdrowia” z jego podpisem.

Wspomniane powyżej wyśmiewanie uczucia, jakie Harley żywi do Jokera, przez Batmana, jest dość ważne i symboliczne – to w końcu on jest ucieleśnieniem rozsądku i rozumu w mikroświecie Gotham, stanowi przykład empirycznego i oświeceniowego podejścia do życia. Dlatego tak wyraźnie dostrzega dysfunkcyjność i chaos relacji, w jakiej tkwi Harley. Ale słowa Nietoperza można spróbować także zrozumieć nieco głębiej. Oto pragmatyk i racjonalista krytykuje romantyczną wizję miłości, której Harley wydaje się idealnym przykładem. Oznacza ona oderwane od rzeczywistości zapatrzenie w ukochaną osobę, jest gwałtowna, nieracjonalna, samo jej doświadczenie stanowi wartość (niezależnie od tego czy uczucie jest odwzajemnione i szczęśliwe) – ba, wręcz zalecane jest cierpienie w imię miłości, bo ono ją uszlachetnia. Czy w takim ujęciu daleko Harley do strzelającego sobie w głowę Wertera czy do odrzucanej przez Narcyza Echo? To, jak kobieta postrzega klauna, także idealnie wpisuje się w tę wizję. Harley nie widzi go jako tego, kim on jest – sadystę, szaleńca, mordercę – tylko takim, jakim go sobie wyobraziła, jakim go zobaczyła i „poznała” podczas terapii, myli to, co jest, z tym, co jej się wydaje: w jej oczach Joker jest zraniony i wymaga opieki, to jej bratnia dusza i takiego go zaakceptowała.

Przez bardzo długi czas Harley była właśnie tak przedstawiana: jako owładnięta szaloną, w jej rozumieniu romantyczną i bezwarunkową (bo tylko taka jest prawdziwa), miłością do Jokera. Natomiast od 2011 roku, czyli od rozpoczęcia przez wydawnictwo DC inicjatywy New 52, sytuacja Harley znacząco, choć powoli, się zmienia. Początkowo wciąż jest zakochana w Jokerze, potem przeżywa jego śmierć i wydaje się, że to moment przełomowy dla tej postaci. Mimo dalej wyrażanego uczucia do, nawiązuje relacje miłosno-seksualne z innymi (m.in. z Deadshotem) i działa w ramach Oddziału samobójców. Powrót i uwięzienie jej przez Jokera w piwnicy z „poprzednimi Harley” w Suicide Squad #14-15 (2012), ich walka i późniejsza ucieczka, stanowią kolejny etap jej odchodzenia. Ostateczne zerwanie tej relacji ma jednak miejsce dopiero w komiksie Harley Quinn #25, kiedy to tytułowa bohaterka udaje się do Arkham uwolnić swojego chłopaka, Masona. Tam dochodzi do jej starcia z zamkniętym w celi Jokerem – scena, która zaczyna się od udawanego pocałunku (Harley odgryza klaunowi kawałek wargi), kończy się walką, werbalnym I’m done with it i zwycięstwem (także moralnym) kobiety. Po niemal 25 latach Harley jest wolna. Kolejnym jej krokiem na ścieżce odkrywania i próbowania zdefiniowania samej siebie na nowo jest jej relacja z Poison Ivy, która rozpoczyna się od wspólnej pracy, przechodzi przez przyjaźń, by znaleźć zwieńczenie w łóżku (co zostało oficjalnie potwierdzone przez redaktorów DC).

Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jedną dość ważną cechę Harley jako postaci komiksowej. Abstrahując od jej oceny moralnej (w końcu ma na swoim koncie śmierć setek ludzi i bywa tak okrutna jak sam Joker), wydaje się jedną z najbardziej wyzwolonych i feministycznych postaci w głównonurtowych komiksach. Tak, jest bardzo mocno seksualizowana, jej stroje w większości są dość skąpe i zachowuje się momentami jak głupia trzpiotka, ale poza tym? Bywa niepoważna, nieostrożna, podejmuje złe decyzje w związkach, ma sporo wad, jest zraniona i próbuje poradzić sobie z trudnym dzieciństwem, często występuje jako absurdalna śmieszka, ale potrafi mieć i momenty poważne (zwierzenie na temat bycia w ciąży, zrozumienie, dlaczego Batman nigdy nie zabił Jokera). Jest zaskakująco plastyczna, odzwierciedla sporo kobiecych problemów (przemoc, niechciana ciąża, sytuacja w zdominowanym przez mężczyzn świecie) – słowem, może wydawać się znacznie bardziej ludzka i bliska niż inne trykociarskie, idealne ikony feminizmu, jak Wonder Woman czy Supergirl. Jednak tym, co ją chyba najbardziej wyróżnia na ich tle, jest możliwość wyboru własnej ścieżki. Jeszcze jako dr Quinzel decyduje się na pomoc i zaangażowanie w relację z Jokerem i wkroczenie na ścieżkę zła świadomie, później, równie świadomie, rezygnuje z niego, z tego co dawała jej ta relacja (całkowita wolność w wyrażaniu siebie, wolność, której jedynym ogranicznikiem był sam Joker) i podąża własną ścieżką, kierując się własnymi pragnieniami, czy, może nawet częściej, kaprysami. Cały czas także się rozwija i próbuje się na nowo zdefiniować, czego przejawem jest między innymi romans z Ivy.

Warto o tym pamiętać, kiedy kolejny raz na konwencie mignie roznegliżowana Harley, solo lub uwieszona u ramienia Jokera. Warto sięgnąć nieco głębiej i doszukać się w postaci Harley także odwagi w kreowaniu postaci (kiedyś złoczyńcy, obecnie bardziej anty-bohaterki) i łamania schematów oczekiwań popkulturowych wobec postaci kobiecej.

Autorem powyższego artykułu jest Bartłomiej Łopatka – Filolog francusko-angielski, fan fantastyki, Batmana, Gwiezdnych Wojen i Rona Swansona. W wolnych chwilach udaje, że jest programistą.

Korekta: Monika Banik.

[Suma głosów: 12, Średnia: 4.5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *