Detective Comics. The Victim Syndicate

It’s your fault Batman! Everyone near you dies!

Drugi tom Detective Comics skupia się na jednym z trudniejszych i jednocześnie niezbyt często podejmowanym temacie z całej mitologii Batmana – co z postronnymi ofiarami jego walki z przestępczością? Co z tymi wszystkimi, którzy cierpią z powodu kolejnych ataków Jokera, Two-Face’a czy, patrząc na ostatni crossover DC, niszczących miasto zmutowanych potworów? Co z odpowiedzialnością Nietoperza za wybrany przezeń sposób i konsekwencje walki?

Grupa takich osób, które kiedyś znalazły się ogniu działań Batmana i ucierpiały z tego powodu (Mroczny Rycerz ponosiłby tu tutaj niebezpośrednią odpowiedzialność za wyrządzone krzywdy) zbiera się razem pod nazwą Victim Syndicate i spróbuje zmusić Nietoperza do zaprzestania działalności. W skład tej grupy wchodzą między innymi mężczyzna naszpikowany truciznami przez Poison Ivy, kobieta, na której Scarecrow testował toksynę strachu oraz, jak ta osoba sama o sobie mówi, pierwsza ofiara Batmana. Jest to więc kolejne wyzwanie, z jakim będzie się musiała zmierzyć zebrana przez Wayne’a drużyna (do której dołącza, bardzo podobny do marvelowskiego Iron Mana, Lucas Fox).

Jednak tym razem nie wystarczy, jak w klasycznym komiksie superbohaterskim, obić tych złych i cieszyć się ze zwycięstwa. Bo przy całej brutalności i wyrządzanej przez nowopowstałą grupę „ofiar” Batmana krzywdzie, jest to jednak działanie w pewnej intencji, w myśl zasady, że cel uświęca środki – a nie czynienie zła dla samego zła lub jakichś prywatnych celów. VS jest gotowy na wiele, by uchronić mieszkańców Gotham przed cierpieniem, jakiego sami stali się ofiarami. Co ciekawe, scenarzysta nie skupia się na recepcji społecznej tego typu wydarzeń, tylko na powstającym wskutek działania VS rozłamie w szeregach superbohaterów. Po odejściu Tima w poprzednim tomie Spoiler coraz mniej wierzy w ideę ich walki, w to, że trykociarze są w stanie rozwiązać problemy, a wręcz uważa, że to oni sami nakręcają spiralę przemocy i nieszczęścia (sugeruje na przykład, że superłotrowie pojawiają się, bo istnieje Batman). Doprowadza to do otwartego konfliktu z resztą grupy – Stephanie nie dość, że dzięki znajomości technologii Robina radzi sobie z większością z nich dość łatwo, to szantażuje Batmana ujawnieniem wszystkich zebranych informacji na ich temat, jeżeli ten nie zaprzestanie swojej krucjaty. Jej argumenty są nieco idealistyczne i naiwne, ale świetnie trafiają w samo sedno wątpliwości Nietoperza – szkoda więc, że tak dobrze zarysowany konflikt wartości tak bezpłciowo się kończy.

Mimo to trzeba przyznać, że Tynion IV całkiem sprawnie skupia się na psychologii Batmana. Widać i czuć kontynuację tomu poprzedniego – odejście Tima zachwiało Bruce’em bardziej, niż sam jest skłonny (do czasu) przyznać, a jeszcze Victim Syndicate i Spoiler dorzucają kolejne wyrzuty, zmuszając niezłomnego Mrocznego Rycerza do przemyślenia, a może nawet zakwestionowania własnych działań. Tym bardziej, że flashbackowe rozmowy Robina z Batmanem wskazują na to, że ten drugi wreszcie zmienił podejście do współpracy, do swojej krucjaty, do możliwości jej rozwinięcia – i to głównie Tim wydawał się być tego katalizatorem, dlatego o tyle silniej czuć jego brak.

Poza galerią pokrzywdzonych (ich motywacje są znośne, najciekawiej wypada chyba konfrontacja Mudface z Clayface’em) i Batmanem, równorzędną bohaterką w tym tomie wydaje się Batwoman. Poza byciem najaktywniejszą osobą w zespole i, momentami, rywalizowaniem z Batmanem o rolę lidera i spoiwa działań Batgrupy, na końcu tomu znajdują się dwa krótkie zeszyty, gdzie to ona jest protagonistką. Tynion IV rozwija tu genezę Kane, jej obsesję na punkcie Batmana oraz rzuca nieco więcej światła na relację kobiety z ojcem. To także opis kolejnego starcia z Kolonią, którą czytelnicy mieli okazję poznać w poprzednim tomie (ładnie też wpleciono tutaj wątki z crossovera Night of the Monster Men).

Graficznie całość trzyma dość wysoki poziom (podobnie jak tom poprzedni) – wyjątkiem tutaj jest trzeci zeszyt, który prezentuje całkiem inny styl. Kreska w nim jest dość rozmyta, wydaje się bardziej rozmazana i mniej realistyczna niż w całej reszcie. Dysonans jest spory. Dwuczęściowa Batwoman Begins także rysowana jest nieco bardziej jaskrawą i dynamiczną kreską, nie operuje tak cieniem i umownością, jak trzon tego tomu Detective Comics, ale dobrze pasuje do przedstawionych tam dynamicznych ujęć.

Cieszy fakt, że póki co w Odrodzeniu większość zeszytów o Batmanie jest w miarę spójna koncepcyjnie oraz widoczny jest konkretny zamysł wobec postaci oraz uniwersum Nietoperza. Mimo kilku niedoróbek Detective Comics wciąga – zarówno dzięki mało sztampowej fabule, jak i galerii interesujących bohaterów oraz łotrów.

Autorem powyższej recenzji jest Bartłomiej Łopatka – filolog francusko-angielski, fan fantastyki, Batmana, Gwiezdnych Wojen i Rona Swansona. W wolnych chwilach udaje, że jest programistą.

Korekta: Monika Banik

Tytuł: Batman: Detective Comics, Vol. 2: The Victim Syndicate

Scenariusz: James Tynion IV, Marguerite Bennett

Rysunki: Eddy Barrows, Ben Oliver, Alvaro Martinez

Tusz: Eber Ferreira

Kolor: Adriano Lucas

Liternictwo: Marylin Patrizio

Okładki: Jason Fabok,

Wydawca: DC Comics (EN)

Rok wydania oryginału: 16 maja 2017

Liczba stron: 168

Format: 187 x 281 mm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: $16.99

[Suma głosów: 4, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *