DC Universe Legacies

Podróż do przeszłości – o DC Universe Legacies Lena Weina

 dc-legacies-feb-2012

Amerykańskie -uniwersum komiksowe to mało przyjazne miejsce dla początkującego czytelnika historii o superbohaterach. Zwłaszcza takie, które rozrasta się nieprzerwanie od ponad siedemdziesięciu lat. Niezliczona ilość zmian status quo, restarty,  problemy z bezlitosną cenzurą Comics Code Authority, niepokorni scenarzyści,  horrendalna liczba „historii, po których już nic nie będzie takie samo”, a nawet zmiany w wyglądzie postaci – wszystko to składa się na ogromne połacie fabularnego chaosu. Zaburzenia kontinuum to problem niemal każdego większego wydawcy, jednak najmocniej dotyka dwójki rynkowych gigantów. I nie ma w tym nic dziwnego: oba koncerny rozpoczynały działalność w mrocznych czasach upadku magazynów pulpowych i początków wysypu historyjek obrazkowych w Stanach Zjednoczonych tuż przed II wojną światową. Nikomu wówczas nie przychodziło jeszcze do głowy, by postaci z kilku niezależnych serii umieścić w jednym świecie, gdzie mogą się spotkać. Wydawców zajmowało wyłącznie pozyskiwanie atrakcyjnego dla młodego odbiorcy materiału, by maksymalnie skorzystać z kryzysu na rynku pisemek groszowych i pozyskać nowego czytelnika dla premierowej formy „zeszytu rysunkowego”. Firmy powstawały i upadały, łączyły się i rozdzielały, zmieniały nazwy i właścicieli, a liczba bohaterów z oferty wciąż rosła i rosła… Przez kolejne dekady pojawiali się nowi, dostosowani do zmieniających się czasów, a ich prekursorzy albo znikali w pomroce dziejów, albo powracali w odmienionej postaci, wprowadzając jeszcze więcej zamieszania do i tak niespójnego uniwersum. Wydawałoby się, że opowiedzenie jednej, zwartej historii, łączącej niemal wszystkie istotne wątki olbrzymiego komiksowego świata, umieszczenie ich w konkretnej chronologii i logicznym ciągu przyczynowo-skutkowym jest zadaniem niemożliwym. A jednak.

 

Wyzwanie podjął Len Wein, legendarny scenarzysta komiksów o superbohaterach, znany jako współtwórca postaci takich jak Swamp Thing, Wolverine, Nightcrawler czy Collosus. W czasie swojej trwającej od 1970 roku kariery w „Wielkiej Dwójce” Wein dogłębnie poznał prawidła rządzące konstruowaniem kontinuum i odkrywał naturę kolejnych „wielkich kryzysów”, jakie wstrząsały rysunkowymi światami. Dodając do tego fakt, iż po tylu dekadach ciężko znaleźć postać, o której przygodach by nie pisał, wydawał się idealnym kandydatem do stworzenia kroniki uniwersum. Tak powstała dziesięciozeszytowa miniseria DC Universe Legacies.

 DCU Legacy 5-6

Założenia są proste: opowiedzieć o najważniejszych wydarzeniach, jakie zaszły w świecie komiksów DC (i innych wydawnictw, jak choćby All-American Comics, które zostały później przez matecznik Supermana wchłonięte) od narodzin obrazkowych zamaskowanych obrońców prawa w drugiej połowie lat 30 XX wieku po czasy współczesne (niemal – Legacies ma swoją premierę w roku 2010, natomiast ostatni rozdział kończy atak OMACa, opisany w The OMAC Project Grega Rucki z 2005). Wein dokonuje jedynego słusznego wyboru: postanawia narratorem uczynić przeciętnego obywatela Ameryki, który, urodziwszy się w dwudziestoleciu międzywojennym, własnymi oczami obserwuje dokonującą się ewolucję gatunku meta – ludzi. Aby jednak uzasadnić jego częste kontakty z obrońcami sprawiedliwości, scenarzysta tworzy dlań wiarygodny „origin”: Paul Lincoln, dziecko doby Wielkiego Kryzysu, dorasta w Metropolis, w Slumsach Samobójców. Wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Jimmym próbuje przeżyć z dnia na dzień, co przy panującej wokół nędzy oznacza nielegalną działalność. Wszystko się jednak zmienia, gdy chłopcy stają się świadkami interwencji zawadiaków w kostiumach – Atoma i Sandmana. Po uratowaniu życia zamaskowanemu bohaterowi Paul podejmuje decyzję, by porzucić drogę przestępstwa. W tym czasie Jimmy wciąż wierzy, że tylko dzięki mafii będzie miał szansę na godziwe życie. Drogi przyjaciół rozchodzą się. Kolejny przełom w życiu Lincolna następuje kilka lat później, gdy spotyka Guardiana – uzbrojonego w tarczę w kształcie policyjnej odznaki obrońcę śródmieścia. Ponieważ po ulicach krąży plotka, jakoby pod maską i złocistym hełmem ukrywał się miejscowy posterunkowy, zainspirowany jego odwagą Paul postanawia wstąpić w szeregi Służb Policyjnych Metropolis. Od tej pory jego dalsze życie już zawsze będzie krzyżować się ze ścieżkami superbohaterów… ale także złoczyńców. O wiele groźniejszych, niż dający o sobie znać od czasu do czasu Jimmy…

 

Wein bardzo sugestywnie opisuje koleje życia Paula, nie wnikając zanadto w głąb jego psychiki, ale też nie odbierając mu przez tę pozorną powierzchowność człowieczeństwa. Scenarzysta decyduje się bowiem na zabieg genialny w swojej prostocie: Legacies to historia o snuciu historii. Paul jest nie tylko głównym bohaterem, ale przede wszystkim narratorem, dzielącym się swą opowieścią z niewidocznym słuchaczem – i, oczywiście, czytelnikiem. Poznajemy go u schyłku życia, jako pensjonariusza Domu Spokojnej Starości, który prezentuje każdemu, kto zechce go wysłuchać, pokaźną kolekcję wycinków prasowych i fotografii na temat superherosów. Ten prosty chwyt umożliwia scenarzyście dokonanie nie tylko selekcji prezentowanych zdarzeń, ale także przekształcenia ich przez osobistą percepcję Lincolna. Zmieniający się wygląd postaci, klimat i charakter rysunków odpowiada nabywaniu życiowego i zawodowego doświadczenia przez gawędziarza, a charakterystyczne dla Ery Złotej, Srebrnej i kolejnych style graficzne odzwierciedlają niejako jego stany psychiczne. Z każdą kolejną dekadą zmieniała się osobowość Ameryki, wraz z nią stylistyka zeszytów komiksowych, a razem z nimi – Paul Lincoln, kronikarz epoki bohaterów.

 DC_Universe_Legacies_7

Nieuniknione wydaje się porównanie Legacies z bliźniaczo podobnym w swych założeniach Marvels Kurta Busieka i Alexa Rossa. Moim zdaniem pod względem formalnym jednak produkcja DC znacznie przewyższa graficznie wysmakowany klasyk Domu Pomysłów. Pomijając fakt, że opowieść Paula Lincolna obejmuje znacznie dłuższy okres publikacji, niż relacje Phila Sheldona, ten pierwszy prezentuje wydarzenia w przyczynowo-skutkowym ciągu, nie tylko relacjonując większe i mniejsze wypadki na terenie Stanów Zjednoczonych, ale także wyciągając z nich wnioski i obrazując przemiany całego amerykańskiego społeczeństwa. O wiele bardziej powściągliwa i ograniczona do zaledwie czterech wyrazistych momentów struktura Marvels nie pozwala ich bohaterowi na dokonywanie długofalowych prognoz i podsumowań, zmuszając go niejako do nieustannego streszczania, a nie pełnoprawnej opowieści. Powtarzam jednak – to kwestia wyłącznie formalna, oderwana od artystycznej jakości komiksu. Niejednego bowiem czytelnika może zniechęcić specyficzna i niewidywana już w komiksach o superherosach technika scenariopisarska Weina, przesiąknięta duchem „starej szkoły”. W każdej innej opowieści trąciłaby myszką, jednak w przypadku Legacies moim zdaniem sprawdza się fenomenalnie. To ciepła i nostalgiczna (także dla polskiego, wychowanego na TM-Semicu fana DC Comics!) podróż do przeszłości: raz dobrej, raz złej, raz mrocznej, raz pełnej nadziei i wiary w prawdę, sprawiedliwość i amerykański styl życia.

 9e8891d344906c4c645262b8192d7295

Jednak Legacies to nie tylko scenariusz zasłużonego dla wydawnictwa weterana. To także cała plejada fantastycznych rysowników, dzięki którym tytuł nabiera dodatkowego znaczenia. Ten komiks to nie tylko bryk z obowiązującego kontinuum. To także imponująca wizytówka wydawnictwa, esencja jego graficznego dziedzictwa. Na kartach Legacies cieszą oko prace takich sław, jak Andy Kubert, Bill Sienkiewicz, Brian Bolland, Dan Jurgens, Dave Gibbons, J.H. Williams III, Joe Kubert, Walter Simonson czy George Pérez. To pigułka artystycznej spuścizny DC Comics i, według mnie, obowiązkowa pozycja nie tylko dla fanów uniwersum Batmana i Supermana, ale każdego, kto kiedykolwiek zetknął się z opowieścią o zamaskowanych bohaterach. 

Autorem recenzji jest Rafał Kołsut – doktorant Wydziału Polonistyki UJ, scenarzysta komiksowy, współpracuje jako recenzent z Gazetą Teatralną „Didaskalia” oraz Magazynem Miłośników Komiksu KZ.

„DC Universe: Legacies”
Scenariusz: Len Wein
Rysunki: Andy Kubert, Bill Sienkiewicz, Brian Bolland, Dan Jurgens, Dave Gibbons, Gary Frank, George Pérez, J.G. Jones, J.H. Williams III, Jerry Ordway, Jesus Saiz, Joe Kubert, Gregory Wright, José Luis García-López, Karl Story, Scott Koblish, Scott Kolins, Walter Simonson
Kolor: Mike Atiyeh, Tom Chu
Wydawca: DC Comics
Data wydania: 1.08.2011
Objętość: 336 stron
Format: 168×265 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: $ 24, 99

[Suma głosów: 2, Średnia: 1.5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *