All-Star Batman. Ends of the Earth

Scott Snyder znowu to zrobił… Po raz kolejny nabrał mnie, że potrafi napisać spójną, przemyślaną opowieść o Batmanie, która nie rozczaruje na końcu. Niestety, choć All-Star Batman Vol. 2: Ends of the Earth to raczej dobry tom, to zanim pozna się jego zakończenie, można obiecywać sobie po nim znacznie więcej.

Na ten tom składają się cztery opowieści, w których, jak wskazuje tytuł, Batman mierzy się z zagrożeniami mogącymi potencjalnie oznaczać koniec znanego nam świata. Pierwszym niebezpieczeństwem jest Mr. Freeze, chcący wypuścić na świat zamrożoną od mileniów bakterię, która sprawi, że ludzkość wymrze, a superłotr wybudzi wybranych ludzi z hibernacji na powitanie nowej, lepszej rzeczywistości. Drugim jest Poison Ivy i jej badania nad wyjątkowo rzadką rośliną, za pomocą której można stworzyć mnóstwo groźnych substancji (rośliną, która może także stanowić klucz do walki z rozprzestrzeniającą się w USA epidemią). Trzecim superłotrem z tego tomu jest Mad Hatter, który doprowadza do zatarcia granic między rzeczywistością a iluzją; i który, chyba w najciekawszy sposób, doprowadza Nietoperza do krawędzi możliwości. Kapelusznik, w całym swoim szaleństwie, próbuje pokonać Wayne’a jego własną bronią: rozsądkiem i dedukcją; zmuszając go do zakwestionowania znanego mu porządku rzeczywistości (z czym świetnie współgra oprawa graficzna tej części). Czwarty tom zaś poświęcony jest złoczyńcy, który sam ujawnia się w odpowiednim momencie i zmusza Batmana do gry o przetrwanie ludzkości.

Trzeba przyznać, że Snyder w pierwszych trzech tomach bardzo dobrze poradził sobie z dialogami, a każdy z artystów, z jakimi współpracował, pozwolił mu na ciekawe rozwiązania narracyjne. Opowieść o Mr. Freeze’ie czyta się niemal jak horror, przede wszystkim dzięki przyciemnionym, niewyraźnym barwom, przytłumionemu światłu, dialogom w nieklasycznych dymkach (scenografia trochę kojarzy się z filmem The Thing albo grą F.E.A.R). Drugi zeszyt, utrzymany w zupełnie innej kolorystyce i stylu (mniejsze nasycenie barw, mniejsza szczegółowość kadrów), nie odbiega jużod klasycznej narracji komiksowej. Choć i tutaj najwięcej miejsca zajmuje rozmowa Batmana z Ivy; a oczekiwana walka jest tylko dodatkiem do opowieści. Tom trzeci średnio zgrywa się z poprzednimi, jeżeli chodzi o metafabułę, ale zawiera w sobie całkiem sporo humoru sytuacyjnego (uderzenie z flaminga, gry słowne); ponadto stawia Batmana w najtrudniejszej dla niego sytuacji. Jeśli chodzi o część czwartą, to jest ona, jak większość finałów w wykonaniu Snydera, rozczarowująca. Zaczyna się niesamowicie (ponownie trochę gier z narracją, ciekawe kadry – powrót artysty z pierwszej części, Jock), jednak wysokie oczekiwania wobec ostatecznego spisku, zbudowane dzięki poprzednim częściom, szybko upadają. Plan złoczyńcy jest planem typowo megalomańskim – „tylko ja wpadłem na pomysł, o którym nikt nie wie i wszystko zniszczę!”. Oczywiście, rozwiązanie akcji to pojedynek (fizyczny i umysłowy) połączony z długaśnym dialogiem między adwersarzami (czy może raczej wymianą monologów?) – nic, co odbiegałoby od normy spotkań tej dwójki, nic, co zapadłoby w pamięć. Dziewiąty zeszyt All-Star najlepiej wypada od strony graficznej i scenograficznej.

Ostatnia część tego tomu to zwieńczenie minicyklu Cursed Wheel, traktującego o szkoleniu Duke’a Thomasa na sprzymierzeńca Batmana. W tym miejscu łączą się reperkusje po ataku pana Blooma z głównej serii Batmana z The New 52 oraz walka z Riddlerem. Całość jest jednak chaotyczna i nie do końca zrozumiała fabularnie (o co tak naprawdę chodzi z Duke’iem?) i raczej powoduje rodzenie się w głowie kolejnych pytań (także tych o sens tej opowieści), na które brak odpowiedzi…

Za to mocną stroną całego tomu są dialogi (może poza finałem) i, o dziwo, dyskretny humor – szczególnie widoczny w numerze z Kapelusznikiem i w ostatecznym starciu („I’m not here for a fu***ng duel”). Bardzo dobrze wypada również graficzna strona tego wydania, która odbiega od typowego superhero, i w każdym numerze proponuje nieco inną stylistykę (tylko część pierwsza i czwarta mają tego samego artystę). Całość wydaje się też spójna koncepcyjnie i raczej logiczna, można tu jedynie zżymać się na plan głównego złego.

Po lekturze całości trochę boli, że po fenomenalnym All-Star #6 i dobrych numerach #7 oraz #8, Snyder tak rozczarowująco zamyka sprawę w #9. Ale, jak wspomniałem na początku, to dość typowe dla tego autora i chyba trudno oczekiwać jakichś nagłych zmian w jego zdolnościach scenariopisarskich. Poza tym, All-Star Batman Vol. 2: Ends of the Earth jest interesującym fabularnie tomem z (przeważnie) bardzo dobrą stroną graficzną i inteligentnie napisanymi dialogami.

Autorem powyższej recenzji jest Bartłomiej Łopatka – filolog francusko-angielski, fan fantastyki, Batmana, Gwiezdnych Wojen i Rona Swansona. W wolnych chwilach udaje, że jest programistą.

Korekta: Aleksandra Wucka.

Tytuł: All-Star Batman Vol. 2: Ends of the Earth
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Giuseppe Camuncoli, Tula Lotay, Jock, Francesco Francavilla
Tusz: Jock, Tula Lotay, Mark Morales,
Kolor: Matt Hollingsworth, Tula Lotay, Dean White, Lee Loughridge
Liternictwo: Steve Wands
Okładki: Jock, Tula Lotay, Dean White, Giuseppe Camuncoli
Wydawca: DC Comics (EN)
Rok wydania oryginału: 6 września 2017
Liczba stron: 144
Format: 187 x 281 mm
Oprawa: twarda
Druk: kolor
Cena: $22.99

[Suma głosów: 4, Średnia: 3.5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *